Kiedy popatrzyłem przez ladę, zauważyłem obok kasy stertę gazet z Tulsy. W leżącej na wierzchu dostrzegłem tytuł: „Podejrzany agitator marksistowski przejmuje częstotliwości telewizyjne”. Pod nim umieszczono przedruk fotografii z ostatniego przyjęcia dla pracowników u Kowboja Carla. Moją głowę otaczało czerwone kółko. Mówi Wam coś nazwisko Charles Hardin Holley? Albo data 03.02.1959? Wątpię. Chociaż (psycho)fani rock’n’rolla, zwłaszcza tego wczesnego, powinni wiedzieć, o co chodzi. Ów Holley to nie kto inny jak ojciec tego gatunku muzyki – Buddy Holly. A trzeci lutego to data katastrofy lotniczej, w której zginął. Inne pytanie: kojarzycie gościa, który nazywa się Bradley Denton? Nie? Szkoda. Bo to właśnie on napisał książkę pt. Buddy Holly żyje i pozdrawia z Ganimedesa. Dokładnie trzydzieści lat po śmierci muzyka, Oliverowi Vale’owi – największemu fanowi rocka – zaczyna śnieżyć telewizor. Niby nic niezwykłego – zwłaszcza, że akurat ten odbior