Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marca 15, 2019

Cyngiel śmierci

Bond nie zawahał się. Wyskoczył z bronią w ręku, ostrzeliwując się, i nie bez satysfakcji spostrzegł, że kula dosięgła jednego z napastników w kominiarkach. Od samochodu dzieliło go jeszcze pięć kroków. Wystrzelił jeszcze raz, a potem rzucił się szczupakiem na tylną kanapę.   Bond. James Bond. Któż nie kojarzy najsławniejszego i – według powszechnej opinii – najlepszego agenta w służbie Jej Królewskiej Mości? Jego sławnego martini – wstrząśniętego, nie zmieszanego? Nieśmiertelnego sloganu, którego używa, kiedy się przedstawia ( my name is Bond. James Bond. )?      Zakładam, że takich osób jest niewiele. Jednak tym, którzy nigdy nie mieli styczności z postacią Bonda, chciałabym przybliżyć kilka szczegółów. Po pierwsze – jego twórcą jest brytyjski pisarz Ian Fleming, który inspiracje do powieści czerpał z życiorysu brata. Po drugie – są dwadzieścia cztery (dwudziesty piąty w drodze) „oficjalne” filmy traktujące o przygodach agenta. A odtwórcami głównej roli