Stephen King jest uważany za wybitnego znawcę natury ludzkiej, króla powieści grozy i tak dalej, i tak w kółko. Nie zaprzeczam, nie potwierdzam. Ostatnio jednak przeczytałam Cztery pory roku i muszę przyznać, że – przynajmniej w wypadku dwóch tekstów – przeżyłam wielkie rozczarowanie. Książka jest podzielona na cztery części: Wiosnę nadziei, Lato zepsucia, Jesień niewinności i Zimową opowieść . Każda pora roku to jedno opowiadanie. Pierwsze i najsłynniejsze, to na podstawie którego Frank Darabont nakręcił film o tym samym tytule, to oczywiście Skazani na Shawshank . Ustawia ono poprzeczkę dość wysoko. Bardzo się w nie wciągnęłam, chociaż nie było to to czego oczekiwałam. Zamiast thrillera, na który miałam nadzieję, otrzymałam tekst, w jakimś sensie, psychologiczny. Nie przeszkadzało mi to jednak. Osobiście lubię kiedy King wplata w opowieść różnego typu pogłębione obserwacje. Drugie opowiadanie nosi tytuł Zdolny uczeń. Szczerze powiedziawszy n