Przejdź do głównej zawartości

Śmiertelnie proste


Bracia Coen. Mogę się założyć, że jeśli ktoś nie oglądał ich filmów, to przynajmniej kojarzy nazwisko i tytuły. Big Lebowski. To nie jest kraj dla starych ludzi. Fargo. Barton Fink. Ale to wszystko było później. Na początku było Śmiertelnie proste. 
W jednym z opisów Śmiertelnie proste, czy też Prostej sprawy, jak woli Filmweb, czytamy, że jest to nacechowana czarnym humorem makabreska. Chyba nie powinno mnie to śmieszyć, ale śmieszy, nawet jeśli zdanie to w jakimś sensie oddaje nastrój filmu.
Dzieło zalicza się do gatunku neo-noir, spadkobiercy kina noir, zmarłego w latach 50 ubiegłego stulecia.  Mamy miasto nocą, femme fatale, qui pro quo oraz „przypadkowo wplątanego w sprawę człowieka”. Mamy wszystko, co powinniśmy mieć.
I mamy także pewną bardzo ważną postać, prywatnego detektywa, w którego wcielił się M. Emmet Walsh. Ironiczny, cyniczny, z piwnym brzuszkiem, trochę odpychający, ale w sumie sprawiający wrażenie sympatycznego, taki dobry i pomocny sąsiad.
Dostaje on zlecenie od bogatego właściciela baru. Żona zleceniodawcy ma romans z jednym z barmanów, a detektyw, który znalazł na to dowody, ma za zadanie ich „sprzątnąć”.
Bohaterowie filmu rzeczywiście są śmiertelni, ale zadanie wcale nie jest już takie proste.
W wyniku pewnych zdarzeń – pozwólcie, że nie ujawnię szczegółów – nic nie idzie tak, jak powinno, a sympatyczny detektyw bardzo się zmienia. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że nareszcie ukazuje światu swoją prawdziwą naturę. Nadal jest ironiczny i ma piwny brzuszek, ale jego sympatyczną powierzchowność zastępuje zimne wyrachowanie. Nasz bohater coraz bardziej przypomina maszynę (do zabijania), a nie człowieka i wydaje się, że przejdzie po trupach (dosłownie), by tylko osiągnąć cel, by tylko być bezpiecznym.
Swoją drogą jestem ciekawa czy w zeszłorocznym filmie George’a Clooneya, Suburbiconie, gdzie Coenowie byli scenarzystami, świadomie został wykorzystany jeden motyw z Śmiertelnie proste.
      Film, sama byłam tym zaskoczona, bardzo mi się podobał. Bracia Coen mają u mnie duży kredyt zaufania i spodziewałam się czegoś interesującego. Jednak nie sądziłam, że aż tak mnie wciągnie. Zwłaszcza po pierwszych paru scenach, które wlekły się niemiłosiernie. Ale później wszystko popędziło w – używając wytartej frazy – w zawrotnym tempie i napisy końcowe mnie zaskoczyły. Szczególnie, że zakończenie, charakterystyczne dla filmów noir, wcale nie wyjaśniało wszystkich okoliczności. Zakończenie w kinie i powieści noir, a co za tym idzie również w neo-noir nie przypomina bowiem wyczerpujących zakończeń klasycznej kryminalnej powieści wiktoriańskich, gdzie detektyw opisuje szczegółowo całą zagadkę.     
        Nie widziałam wielu filmów braci Coen, a jeśli chodzi o ich najważniejsze dzieła to obejrzałam tylko Big Lebowskiego. Myślę, że nadszedł czas nadrabiania dość  sporych zaległości. Śmiertelnie proste mnie do tego przekonało.   

Reżyseria: Joel & Ethan Coen (niewymieniony w czołówce)
Scenariusz: Joel & Ethan Coen 

Frances McDormand - Abby 
John Getz - Ray
M. Emmet Walsh - Loren, detektyw 
Dan Hedaya - Julian Marty

Film Independent 1986: Independent Spirit najlepszy aktor (M. Emmet Walsh); najlepszy reżyser (Joel Coen)
Sundance 1985: Główna Nagroda Jury najlepszy dramat (Joel Coen)



                                    

Komentarze