Agatha Christie jest
uznawana za królową kryminału. Udoskonaliła typ powieści znanej jako kryminał locked room. Jest wpisana do
księgi rekordów Guinnessa jako najlepiej sprzedająca się autorka wszech czasów,
2 miliardy sprzedanych egzemplarzy robią wrażenie.
Przeczytałam ponad
połowę książek Christie i mam problem, ponieważ każda kolejna powieść coraz
mniej mi się podoba. Nie wiem czy mam pecha i po prostu trafiam ostatnimi czasy
tylko na te słabsze, czy najzwyczajniej w świecie zmienił mi się gust i
zwiększyły potrzeby literackie.
Morderstwo na plebanii było pewnego
rodzaju przełomem. Wprawdzie powieść niezbyt mi się podobała i już mniej więcej
od trzeciej strony byłam święcie przekonana, kto zabił, a jednak się myliłam.
Popełniłam błąd, ponieważ nie starałam się rozwiązać zagadki, tylko
zafiksowałam się na jednym podejrzanym i wszystko odbierałam tak, jakby to on
był bezwarunkowo winny. Ta pomyłka dała mi jednak jakąś radość lektury.
Na swoje
usprawiedliwienie mam to, że nie była to „typowa Christie”. Wplotła w akcję
dużo wątków obyczajowych, co w jej przypadku jest dość niezwykłe. Irytowała
mnie także detektywka, którą była sama panna Jane Marple. Rozumiem, że Morderstwo… to pierwsza książka ze
straszą panią, ale jako że znam jej późniejsze przygody, muszę stanowczo stwierdzić,
że stosunek autorki do panny Marple nigdy nie uległ zmianie.
Irytowała mnie,
ponieważ nie bierze udziału w rozwoju wypadków. Pojawia się raz na pięć
rozdziałów, mówi parę zdań i tyle. A na zakończenie wszystko pięknie wyjaśnia
bohaterom i czytelnikom.
Wydaje mi się, że w
tej powieści Christie bardzo ułatwiła sobie zadanie. „Wymyśliła” sobie ofiarę
starą jak świat, motyw stary jak świat, mylące tropy stare jak świat. Bardzo
zaniedbała także wątki poboczne, nie rozwinęła ich na końcu tak, jak zwykle to
robi.
Coraz rzadziej
sięgam po jej książki, może też z takiego powodu, że w mojej kolejce lektur nie
stoją jedna obok drugiej, ale są wymieszane z tytułami innych autorów. Jednak,
stwierdzam to z przykrością – nie żałuję, przeciwnie. Sama się sobie dziwię,
ponieważ jeszcze rok temu czytałam co najmniej jedną Christie miesięcznie, ale
cóż, jak widać przyszedł czas na bardziej ambitne lektury, a książki królowej
kryminałów, będą mi służyć jako miła, bądź nie, przerwa między nimi.
Komentarze
Prześlij komentarz