Przejdź do głównej zawartości

Lśnienie


Kuchnia była zimna i opustoszała w blasku świetlówek. Wendy podeszła do namagnesowanych szyn, z których zwisały noże do mięsa. Wybrała najdłuższy i najostrzejszy, owinęła go ściereczką do naczyń i wyszła z kuchni, gasząc po drodze światła.

  W 1977 roku Stephen King napisał jedną ze swoich najważniejszych powieści, Lśnienie. W 1980 roku Stanley Kubrick nakręcił na podstawie tej książki jeden ze swoich najsławniejszych filmów. Oba dzieła są uznawane za klasykę gatunku. Jednak Kingowi film się nie spodobał. Autor dokonał nawet własnej adaptacji, utrzymując, że Kubrick nie oddał sensu książki.
  Pomimo że obraz przypadł mi do gustu, muszę przyznać rację Kingowi. Reżyser nie ukazał w swoim dziele tego, co urzeka mnie w powieściach króla grozy i co urzekło mnie także w Lśnieniu. Kubrick, skupiając się głównie na „horrorowatości” obrazu i budowaniu napięcia, i pokazując szaleństwo głównego bohatera jako efekt swoistego opętania, pominął większość kluczowych dla książki elementów psychologicznych i retrospekcji oraz to, że hotel żyje własnym życiem, że jest żywą istotą. U Kinga to duchy są od niego uzależnione, a nie na odwrót, jak sugeruje nam reżyser. W powieści, dla przykładu, bardzo ważnym motywem była zazdrość Wendy o syna. King wyraźnie zarysowuje nam sytuację, w której ojciec, pijak i despota, jest również autorytetem dla Danny’ego. U Kubricka syn jest znacznie mocniej związany z matką, co pozbawia nas interesującego zabiegu psychologicznego.
  Jeszcze nie tak dawno bardzo irytowały mnie w filmach wszelkie odstępstwa od adaptowanej książki w zakresie detali. W pewnym momencie pogodziłam się z tym, jednak nie rozumiem, czemu Kubrick zmienił numer pokoju z 217 na 237, może chodziło mu o to, żeby fani literatury i kina grozy, zamieszkując w hotelach na całym świecie, omijali dwa pokoje zamiast jednego.
  Rozmawiając ostatnio z koleżankami na temat filmu, usłyszałam, że początek był nudny. Nie mogę się z tym zgodzić. Powoli rozwijająca się akcja pomaga nam wczuć się w klimat. Oczywiście, jeśli ktoś postanowi obejrzeć Lśnienie  w celu przeżycia przerażającej przygody, to z góry uprzedzam, żeby wybrał coś innego. Seans i lektura sprawiły mi wielką przyjemność, jednak słysząc opinie innych: „ale to było straszne”, zastanawiam się,  w którym momencie i czy na pewno mamy te same dzieła na myśli.
  Wielką zaletą filmu była kreacja Jacka Nicholsona. Wcześniej słyszałam tylko pogłoski o jego geniuszu, ale ponieważ nie miałam okazji się o tym przekonać to, szczerze powiedziawszy, podchodziłam do nich nieco sceptycznie. Jednak Lśnienie pokazało jak bardzo się myliłam, wydaje mi się nawet, że gdyby nie on, to film nie odniósłby aż takiego sukcesu.
    Jeśli zaś chodzi o zakończenie (nie, nie będzie spoileru) to w filmie było ono otwarte i dające do myślenia, zaś ostatnie sceny książki były przedstawione z pewnego rodzaju przesadną pompą. To, że Kubrick całkowicie zmienił zakończenie, i nie tylko, nadaje obrazowi zupełnie inny charakter niż oczekiwał tego King. Te dwa dzieła oprócz szkieletu fabuły nie mają ze sobą wiele wspólnego. Oba są rewelacyjne, ale i tak znacznie bardziej wolę książkę za wszystko, co Kubrick opuścił. 

 Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Zofia Zinserling
Data wydania (I polskie wydanie): 1990
Wydawnictwo (I polskie wydanie): Iskry


Reżyseria: Stanley Kubrick
Scenariusz: Stanley Kubrick & Diane Johnson

Jack Nicholson - Jack Torrance 
Shelley Duvall - Wendy Torrance
Danny Lloyd - Danny Torrance
Scatman Crothers - Dick Hallorann 

Saturn: 1981 najlepszy aktor drugoplanowy (Scatman Crothers); 2012 najlepsze wydanie kolekcji na DVD

Komentarze