Przejdź do głównej zawartości

Legion



W głębi duszy wiedziałem, że tak naprawdę nie przyniósł szklanek dla Ivy i Tobiasa, choć udawał, że stawia coś przy pustych krzesłach. Mój umysł uzupełnił resztę, wyobrażając sobie napoje i Ivy podchodzącą, by wyjąć szklankę z dłoni Wilsona, który próbował ją postawić w miejscu, gdzie jego zdaniem siedziała.

  Brandon Sanderson jest autorem Legionu, powieści, z której pochodzi powyższy cytat. Książka nie należy do żadnej serii, co jest niezwykłe w przypadku tego pisarza, ponieważ większość jego dzieł to kolejne tomy różnych sag, w większości fantasy.
   Czytałam kilka książek Sandersona i doszłam do wniosku, że o wiele bardziej podobają mi się jego „samodzielne” powieści, niż te, które wchodzą w skład któregoś z cykli. Dlatego z przyjemnością sięgnęłam po Legion. Nie tylko ze względu na brak kontynuacji, ale też przez wzgląd na bardzo ciekawy temat, który porusza.
    Nazywam się Stephen Leeds i jestem całkowicie zdrowy na umyśle. Z kolei moje halucynacje są zupełnie szalone.
    Ów Stephen Leeds to główny bohater i narrator powieści. Wśród dziennikarzy, lekarzy, psychologów, policjantów itd. jest uznawany za geniusza. Potrafi opanować każdą umiejętność w zaledwie kilka godzin. Tylko że w tym momencie pojawia się mały problem, który nie jest kłopotem ludzi, przychodzących do Leedsa po pomoc, ale samego bohatera. Każda nowa, wykreowana przez narratora zdolność, to jeden aspekt – osobowość, którą Leeds stwarza, aspekt – ekspert w danej dziedzinie. Jedynie nasz bohater może go widzieć i słyszeć.
    Dlatego często jest proszony o rozwiązanie spraw, które wydają się być pozornie  beznadziejne. Legion opowiada o dwóch takich przypadkach. W pierwszym Leeds musi odnaleźć aparat, który robi zdjęcia przeszłości, w drugim zaś zwłoki, które mają ukryte w sobie pewne informacje.
     Na początku trochę mnie irytowało, że ni stąd, ni zowąd, powieść dzieli się na dwa odrębne opowiadania. Że nie ma ciągłości akcji, jest nagłe rozbicie wątków – przeskoczenie do innej rzeczywistości w momencie, kiedy już zdążyliśmy zżyć się z poprzednią. Jednak po głębszym zastanowieniu, uznałam że może Sanderson zrobił dobrze, dzieląc powieść na dwie – niezwiązane z sobą – części (Legion i Legion: pod skórą). Uniknął w ten sposób bezcelowego ciągnięcia niektórych wątków i wplatania nowych, zupełnie niepotrzebnych i gmatwających fabułę zdarzeń.
      To co najbardziej zafascynowało mnie w tej powieści, to właśnie aspekty, wytwory wyobraźni, głównego bohatera. Trzeba dodać, że on sam twierdzi, iż jest zdrowy psychicznie. Nie jestem pewna. Przecież jego wszystkie osobowości mają na niego wielki wpływ. Gdyby nie one, Leeds byłby nikim. Nie miałby żadnych zdolności. To one nim kierują, w pewnym momencie zaczynają się nawet wymykać spod kontroli bohatera. To one, tak naprawdę, stanowią o tym, kim jest.
      Nie wiemy dokładnie i nie dowiadujemy się do końca jak Leeds tworzy swoje aspekty. Wiemy tylko, że musi je sobie wyobrażać, żeby istniały lub wykonywały jakieś czynności. Powoduje to, że zaczynamy się zastanawiać, czy nie jest on po prostu schizofrenikiem, jednak nie mamy absolutnej pewności.  Nie wiemy nawet czy jest on szalony, czy może jednak da się to wszystko jakoś logicznie wytłumaczyć.
       Nazywam się Stephen Leeds i jestem całkowicie zdrowy na umyśle. Z kolei moje halucynacje są zupełnie szalone.

Autor: Brandon Sanderson
Tłumacz: Anna Studniarek-Więch
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2017
 

Komentarze