Ale żadnych mężczyzn,
małżeństw. Nic. To klasztor. Zastąpisz tancerkę, która chce wyjść za mąż.
Wyrzuciłem ją. Zgadzasz się?
W Człowieku orkiestrze słynny francuski
komik, Louis de Funés wciela się w rolę głównego bohatera – Evana Evansa – postać
raczej nieprzyjemną w obyciu. Mimo to zespół tancerek, który prowadzi, słucha go
bez szemrania. A jest czego słuchać – Evans ma w głowie całą listę zakazów i
nakazów. Najważniejszy jej punkt brzmi: żadnych,
mężczyzn, małżeństw. Nic.
Zbliża się tournée.
Trener, podobnie jak cała ekipa, jest zadowolony. Jednak podczas pierwszego
postoju w trasie, w Rzymie, pojawia się nieoczekiwany problem – podrzucone dziecko,
które najprawdopodobniej jest synem bratanka Evansa, perkusisty w zespole
akompaniującym tancerkom. Więcej nie zdradzę. Bo też nie ten konkretny film
jest przedmiotem poniższej refleksji, ale to, co sobie, oglądając go ponownie,
uświadomiłam.
Wiem, że Człowiek… jest dziełem budującym i
podtrzymującym stereotypy dotyczące kobiet. I że z dzisiejszej perspektywy film
ten można odpierać jako szkodliwy i bardzo seksistowski. Ale również nie o tym
będzie teraz mowa.
Z komediami, w
których gra de Funés, nawiązałam znajomość już wiele, wiele lat temu, a Człowiek orkiestra to jeden z moich ulubionych
filmów z jego udziałem. Obejrzany wiele razy, znam go na pamięć i mam do niego
niewytłumaczalną słabość. A mimo to, za każdym następny seansem odkrywam coś
nowego. Jakiś żart, którego wcześniej nie załapałam. Wątek, który mi umknął. To
świetna zabawa, szukanie takich „umykających” rzeczy.
Najciekawsze, że
w filmach, w których główna rola przypadła francuskiemu komikowi, kawały czy
elementy slapsticku, a także miny de Funésa, nie nudzą się. Obojętnie, który
raz ogląda się dane dzieło, żart śmieszy tak samo (przynajmniej mnie). Jedyne
co się może zmienić to to, że odkryjemy ewentualnie jakiś nowy sens. Albo nowy
żart.
Oprócz tego,
że Człowiek… to jeden z najbardziej
znanych filmów z udziałem de Funésa, to jeszcze jedyny film muzyczny, w którym
ów aktor zgrał. I wypadł bardzo dobrze. Bo pomimo, że w większości filmów z
jego udziałem ścieżka dźwiękowa świetnie wprowadza w nastrój dzieła, to aktor
nie miał szansy się popisać w musicalu, czy większej liczbie filmów muzycznych.
Może powinnam napisać:
w filmach de Funésa? Teoretycznie to nie on pisał do nich scenariusze ani ich nie
reżyserował, ale to on był ich największą gwiazdą. Nawet jeśli u jego boku
grały inne wielkie sławy. Mówiąc o filmach, w których grał, nie wymieniamy i zazwyczaj
nie pamiętamy ich reżyserów, czy innych aktorów – wystarczy powiedzieć: to
komedia z de Funésem. I wszystko staje się jasne…
Reżyseria: Serge Korber
Scenariusz: Géza von Radváyi, Jean Halain & Serge Korber
Louis de Funés - Evan Evans
Noëlle Adam - François
Olivier de Funés - bratanek Evansa
Puck Adams - Lina
Komentarze
Prześlij komentarz