Przygody, które
nazwałem „Człowiek w kaszkiecie” oraz „Dom Jedwabny”, to bodaj najbardziej
sensacyjne epizody w karierze Sherlocka Holmesa, ale w swoim czasie po prostu
nie mogłem ich opisać – z powodów, które wkrótce staną się dla czytelnika
całkiem oczywiste.
Jak łatwo się
domyślić powyższy cytat to wypowiedź Johna Watsona, wiernego kronikarza
wielkiego detektywa. I pochodzi z powieści pod tytułem Dom Jedwabny. Jednak nie napisał jej sir Arthur Conan Doyle, ale
Anthony Horowitz.
Dom… to pierwsza część jego cyklu o
Sherlocku Holmesie. Swego czasu zaczęłam od drugiego tomu – Moriarty’ego – nie wiedząc, że było coś
wcześniej. I nie żałuję. Przeciwnie. Uważam, że druga część była znacznie
lepsza, a, na dodatek, te dwie powieści nie tworzą spójnej całości – można je
czytać w dowolnej kolejności.
Po zaskakujących
zakończeniach Moriarty’ego i Morderstw w Somerset, oczekiwałam na coś
podobnego w Domu…. I niestety się nie
doczekałam. Ostatnie strony powieści rzeczywiście szokowały, ale w negatywny
sposób. Miałam poczucie, że autor mnie oszukał. W pozostałych powieściach
Horowitz „grał fair”. Pojawiała się możliwość i sugestia rozwiązania zagadki,
nawet jeśli nie potrafiłam jej wykorzystać. Tu nie było takich wskazówek. Jeśli
chce się samemu – a przecież się chce – wpaść na pomysł jak książka się
skończy, trzeba wymyślać najbardziej nieprawdopodobne rozwiązania. A i tak ma
się za mało możliwości podania prawidłowej odpowiedzi – Horowitz dał nam za
mało tropów. Nie mówię, że każda powieść powinna być napisana w konwencji
zamkniętego pokoju, a tym samym dawać nam skończoną liczbę możliwości, ale po
dwóch poprzednich książkach, miałam prawo mieć swoje oczekiwania.
Wydawca trafił w dziesiątkę, powierzając
Anthony’emu Horowitzowi napisanie nowej powieści o Sherlocku Holmesie (…) Czuje
się w niej klimat twórczości Conana Doyle’a i tylko zazdrośnicy będą się
doszukiwać słabych punktów w tym thrillerze. ~ Patrick Neale, Jaffé and Neale. Horowitz wyznał, że praca nad Domem… zajęła mu osiem lat. I,
powtarzając słowa krytyka, rzeczywiście czuje
się niej klimat twórczości Conana Doyle’a. Elementy „krajobrazu”
odpowiadają opisom wiktoriańskiego Londynu Doyle’a.
Mogłoby się wydawać,
że po wytknięciu autorowi „nieuczciwego” zakończenia, będę się doszukiwać słabych punktów w tym thrillerze
i stanę się „zazdrośnikiem”. Nic z tych rzeczy – uważam, że powieść ma bardzo
ciekawą fabułę, której z oczywistych powodów nie będę opisywać, a wszystkie
wątki poboczne są doskonale dopracowane i autor nie zaniedbał żadnego z nich.
Co do treści
książki mogę zdradzić tylko tyle, iż zbrodnie popełnione w powieści były tak
okropne, że nie sposób nie zgodzić się z doktorem Watsonem, kiedy mówi: po prostu nie mogłem ich opisać. Kronikarz
zabronił także publikowania tego tekstu do czas aż nie minie sto lat od jego
śmierci – uważał, że historia jest zbyt brutalna i zbyt wielu znanych oraz
wpływowych ludzi się w nią zaangażowało, by mogła ujrzeć światło dzienne.
Najwyraźniej minęło już sto lat… a my możemy nareszcie poznać tę jakże przerażającą
prawdę.
Autor: Anthony Horowitz
Tłumacz: Maciej Szymański
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2011
Komentarze
Prześlij komentarz