Przejdź do głównej zawartości

Brudny Harry


Wiem, o czym myślisz, śmieciu: „Strzelił sześć razy czy tylko pięć?”. Szczerze mówiąc, w tej całej zabawie straciłem rachubę. Ale zakładając, że to magnum 44, najpotężniejszy pistolet na świecie, może elegancko odstrzelić ci głowę... musisz sobie zadać pytanie: „Czy mam dziś szczęście?” Masz śmieciu?
  
   Te słowa wypowiada Harry Callahan, tytułowy Brudny Harry. Są one tak samo ważne dla tego filmu, jak werset Ezechiel 25:17 dla Pulp Fiction. Samuel L. Jackson cytował go, zanim kogoś zabił. Clint Eastwood mówi swoją kwestię po każdej strzelaninie, kiedy stoi nad pokonanym przeciwnikiem i czeka na jego reakcję. A te bywają różne…
   Co do charakteru inspektora Callahana, to powyższy cytat idealnie go opisuje. Policjant jest ironiczny, uparty, zdecydowany postawić na swoim. Koledzy z pracy mówią, że nie lubi nikogo: białych, czarnych, żółtych, czerwonych, kobiet, mężczyzn. Ale gdy ma zadanie do wykonania, nie cofnie się przed niczym, póki nie zakończy go sukcesem.
   I udowadnia to, gdy morderca-szaleniec, posługujący się pseudonimem Scorpio, zaczyna terroryzować Los Angeles. Zbrodniarz wybiera sobie ofiarę, punkt obserwacyjny na jednym z wielu bloków i w odpowiednim momencie pociąga za spust. Gdy policja przyjeżdża na miejsce zdarzeń, znajdują tylko kartkę z żądaniem pieniędzy (okupu) i ostrzeżeniem przed kolejnym zamachem.
    Dzieło przypadło mi do gustu. Teoretycznie jest to film sensacyjny, ale równie dobrze można zaliczyć go do kategorii: „western”. Mamy dobrego, acz bezkompromisowego i twardego, stróża prawa, który bez względu na konsekwencje musi zmierzyć się z czarnym charakterem. Clint Eastwood, grywał zazwyczaj w takich właśnie filmach – dużo akcji, „ten zły”, „ten dobry” i „ci brzydcy”, czyli ludzie, którzy próbują uprzykrzyć życie „tego dobrego” samym swoim istnieniem. Więc przed kamerą czuł się zapewne jak ryba w wodzie, a nawet jeśli nie, to takie właśnie sprawiał wrażenie. I dla mnie pewność siebie aktora i to, w jaki sposób postanowił zagrać swojego bohatera, stanowiły najmocniejszą stronę obrazu.
    Podczas seansu rozległy się głosy, że film się zestarzał. „Za moich czasów, oglądało się go z zapartym tchem…”. Cóż… ja też ten film oglądałam z zapartym tchem. Może chodzi o to, że dzieło jest ekscytujące tylko za pierwszym razem. Nie wiem, ale mam zamiar się przekonać. Pomimo, że każdy tego typu film (pseudowestern z super twardzielem jako protagonistą) ma prawie identyczną fabułę i „plan wydarzeń” i w sumie nic, co się w nim zdarzyło, nie powinno mnie dziwić, to Brudny Harry zaskoczył mnie w pozytywny sposób. Trzymał w napięciu. Dialogi – jak to czasem bywa – nie wydawały się „przestarzałe” czy też nie na miejscu.
       Wszystko w tym filmie współgra ze sobą. I choć mam świadomość, że takich dzieł w latach siedemdziesiątych powstały setki, to i tak Brudny Harry wydaje mi się być wyjątkowy.  

Reżyseria: Don Siegel
Scenariusz: Dean Riesner, John Milius, Harry Julian Fink & Rita M. Fink

Clint Eastwood - Harry Callahan
Andrew Robinson - Scorpio
Reni Santoni - Chico Gonzalez 

Lista 100 najlepszych kwestii filmowych wszech czasów (2005): 051. miejsce Clint Eastwood jako Harry Callahan: "You've got to ask yourself one question: 'Do I feel lucky?' Well, do ya, punk?"  
Lista 100 największych bohaterów i złoczyńców wszech czasów (2003): 017. miejsce wśród bohaterów Clint Eastwood Harry Callahan
Lista 100 najlepszych amerykańskich thrillerów wszech czasów (2001): 0.41 miejsce




 

Komentarze