Przejdź do głównej zawartości

Dzieci Sáncheza. Autobiografia rodziny meksykańskiej

 
Nie chciałem uwierzyć, że matka nie żyje. Ułożyli ją na łóżku, a ja w nocy, potajemnie, położyłem się obok niej. Szukali mnie wszędzie, a ja spałem tuż koło matki, pod kocem, którym ją okryli. Byłem w tym wieku, w którym już się wie, że jak ktoś umrze, to znaczy, że odchodzi ze świata na zawsze […]


  Oscar Lewis (1914 – 1970) był amerykańskim antropologiem. Szczególną uwagę poświęcał dzielnicom nędzy w Meksyku, tak zwanym vecindades. W powieść Dzieci Sáncheza, Lewis przeprowadza wywiady z członkami rodu Sánchezów – ojcem Jésusem i czwórką jego, dorosłych już, dzieci.
   Każdy z nich opowiada historię swojego życia. Opowiada o swoich relacjach z rodzeństwem, rodzicami, macochami. O tym, jak im się żyło po opuszczeniu domu.
     Pomimo, że te opowieści się na siebie nakładają (trudno, żeby każdy z czwórki rodzeństwa opowiadał o innym, niż wspólne, dzieciństwie), nie sprawia to wrażenia, nadmiernej, męczącej powtarzalności. Każdy miał inne przemyślenia i emocje, którymi się chętnie dzieli w wywiadzie. Do tego stopnia, że często po latach bierze stronę tych osób, które atakowały jego braci lub siostry lub były przez nie atakowane.
      Do kupienia tej książki przymierzałam się wiele razy – nawet jeszcze w czasach, kiedy nie miałam zielonego pojęcia, o czym mogłaby traktować. Potem stwierdziłam, że „reportaż o meksykańskiej biedocie kompletnie mnie nie interesuje”. Aż kilka miesięcy temu postanowiłam jednak spróbować zmierzyć się z Dziećmi Sáncheza. I był to dobry pomysł.
       Moja pierwsza obawa – styl, który mógł być za bardzo naukowy i niezrozumiały dla mnie – została rozwiana już na pierwszych stronach. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że historie są spisane językiem mówionym – najwyraźniej autor nie chciał zmieniać stylu i ingerować w indywidualny charakter opowieści, by pozwolić czytelnikowi bardziej wczuć się w sytuacje bohaterów, zapisując ich wypowiedzi dosłownie, trochę na podobieństwo sposobu narracji Cesarza Ryszarda Kapuścińskiego, jednego z najlepszych przykładów indywidualizacji języka bohaterów w reportażu.
        Ten zabieg był strzałem w dziesiątkę. Chociaż nie jestem przyzwyczajona – i myślę, że niewiele osób, nieczytających reportaży na codzień jest – do takiego sposobu opowiadania, to wydaje mi się, że właśnie dzięki niemu Dzieci… aż tak mnie wciągnęły. Ponad sześćset stron pochłonęłam w niecałe pięć dni.
       Oprócz tego, że reportaż jest świetnie napisany/skonstruowany i daje ogromną przyjemność lekturową, to uświadamia także bardzo dosadnie, co działo się podczas II wojny światowej lub zaraz po niej w kraju, którego młoda Polka/młody Polak z tą akurat wojną nieszczególnie kojarzy. Mimo że problem wojny nie jest w książce poruszany wprost, to czytelnik musi się zmierzyć z kwestiami głodu i niesprawiedliwości, panującymi w życiu bohaterów Dzieci Sáncheza. 

Autor: Oscar Lewis
Tłumaczka: Aleksandra Olędzka-Frybesowa
Wydawnictwo: Bona 
Data wydania (to wydanie): 2011 


Komentarze