Odmienił atmosferę
panującą w naszym domu, przywołał Tetchi, Wiatr Cudów. Gdy zasiadł nocą na
parnym dziedzińcu, blask piecyka rozświetlał jego twarz. Wdał się w pogawędkę
ze starcami, mówił do nich w swym języku brzmiącym jak szemranie tysiąca
fontann, a jego długie, ruchliwe dłonie rzucały fantastyczne cienie
Przytoczony fragment
opisuje nauczyciela Jevicka – głównego (i tytułowego zarazem) bohatera
powieści. Wiem, że nie opisuje go najlepiej, bo co miałoby nam dać to, że mistrz
rozmawia ze starcami? Jednak cytat świetnie przedstawia styl, w jakim cała
powieść jest utrzymana.
Morze koloru plwocin; masywne truchło słoniątka; szaleńczy wrzask cykad
czy przezroczysty brzeg północy –
to niektóre z fraz użytych w książce. Gdyby składała się z samych dialogów,
przeczytałabym ją z przyjemnością. Jednak, w tym przypadku - niestety, opisy też są ważne. I to właśnie one
najbardziej przeszkadzały mi w lekturze (…zasłuchany
w westchnienie południa, zapatrzony w sieć gwiazd na niebie, otoczony krainą
delfinów). Wybaczcie, ale nie lubię takiego (á la poetyckiego, a w
rzeczywistości nieznośnego) stylu. Nie dość, że odbiera mi całą radość z
czytania, to na dodatek miejscami jest ciężki do zrozumienia – do czego nie
przywykłam, jeśli chodzi o fantasy, którego „reprezentanci” zazwyczaj są dość
nieskomplikowani w odbiorze. Co nie znaczy: prymitywni, po prostu nie ocierają
się o grafomanię, nie silą na nadmiernie wyszukany styl.
Nie jestem fanką
fantasy. A zwłaszcza takiego, którego przedstawicielem jest Cudzoziemiec z Olondrii – wymyślone
krainy i kultury (wzorowane najczęściej na starożytnych cywilizacjach
azjatyckich lub arabskich), nazwy praktycznie nie do wymówienia oraz
wszechobecna magia. I oczywiście jakiś konflikt zbrojny.
Jednak wiem, że
fani tego gatunku z przyjemnością czytają Cudzoziemca… - to zrozumiałe, szczególnie, jeśli są fanami
klasycznego fantasy. Na korzyść tej książki świadczy także (dla tych, którym to
imponuje) nagroda World Fantasy Award. Ale cóż poradzę, jeśli nawet takie
rzeczy mnie nie przekonują?
Pomimo, że ciężko
było przez niego przebrnąć, Cudzoziemiec…
urzekł mnie tym, że główny bohater bezgranicznie poświęcił się książkom. To
one były jego największą miłością i ukojeniem w trudnych chwilach. I gdybym
została zmuszona do powiedzenia, o czym jest Cudzoziemiec z Olondrii,
najbardziej skłaniałabym się ku stwierdzeniu, że to powieść o miłości do
czytania.
To, niestety,
jest jedyną zaletą tej książki.
Autorka: Sofia Samatar
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Seria: Uczta wyobraźni
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2014
WFA 2013: najlepsza książka fantasy
Komentarze
Prześlij komentarz