Przejdź do głównej zawartości

Mary Poppins powraca


W roku 1964 miał premierę film pod tytułem Mary Poppins. Okazał się hitem. Julie Andrews kreująca tytułową rolę dostała Oscara. Piosenka wykonywana przez Dicka van Dyke’a, Chim Chim Cheere, także dostała nagrodę Akademii. Po pięćdziesięciu czterech latach Mary powraca na ekrany kin.

  Powraca po to, żeby zająć się rodziną Banksów – dorosłymi już Jane i Michaelem oraz jego dziećmi. Skoro niania się zjawia, to znaczy, że musi być jakiś problem. Rzeczywiście – Michael ma niecały tydzień, by oddać do banku pieniądze, które pożyczył przed rokiem…
   Jako osoba, która wychowała się na „starej” Mary Poppins (zarówno filmie jak i książkach), wydaje mi się, że mam prawo mieć pewne oczekiwania co do nowej wersji.
    Emily Blunt – grająca główną rolę – najwyraźniej postanowiła oddać hołd Andrews; sposób mówienia, mimika, postawa – wszystko wskazywało na to, że aktorka chce być jak TA Mary Poppins. Gdyby nie to, że mam wielki sentyment do całej „starej” obsady i nie potrafię sobie wyobrazić kogoś, kto próbuje zachowywać się jak Julie Andrews, najprawdopodobniej gra Blunt sprawiłaby mi więcej radości . Niestety, przynajmniej w moim odczuciu, tylko Andrews potrafi odtworzyć postać niani tak naturalnie, że oglądając ją nie widzę aktorki, a samą, znaną mi z książek, bohaterkę.
    Trochę zdenerwowało mnie, że – oprócz Dicka van Dyke’a, grającego starego bankiera, niektórych bohaterów i tańca „latarników” – nie było żadnych odniesień do „starej” Mary… Co prawda linia melodyczna niektórych piosenek była podobna, ale to jednak nie to samo.
     Idąc do kina, miałam nadzieję, że będę mogła zanucić pod nosem Superkalifradalistodekspialitycznie lub Dodaj cukru łyżeczkę… Marzenia nie zawsze się spełniają. Była piosenka o cukrze, ale inna i nie wpadająca w ucho. Smuci mnie, że po wyjściu z sali, nie potrafiłam nawet wymruczeć (śpiewać każdy może, lecz ja raczej trochę gorzej) ani jednej linijki z jakiegokolwiek utworu.  I żeby już wyrzucić z siebie wszystkie żale – animacja podobała mi się znacznie bardziej w pierwszej części.
    Jednak, pomimo, że „stara” wersja była bardziej naturalna i wydaje się być bardziej realistyczna, świetnie się bawiłam podczas seansu Mary Poppins powraca. Tekst na ulotce w stylu – „dla młodych i starych”, trafia w sedno. Humor i dość wartkie tempo akcji sprawia, że widz się nie nudzi. Obojętnie w jakim byłby wieku.
    Jakby co – „przetestowałam” na wielu grupach wiekowych.

Reżyseria: Rob Marshall 
Scenariusz: David Magee

Emily Blunt - Mary Poppins
Lin-Manuel Miranda - Jack
Ben Wishaw - Michael Banks
Emily Mortimer - Jane Banks
Julie Walters - Ellen 



Komentarze